Akademia Ruchu

''Instynkt dotykania i bycia dotykanym należy do najbardziej podstawowych. Czujemy to zwłaszcza, kiedy się zdenerwujemy albo gdy zrobimy sobie krzywdę. Jeśli się uderzymy w nogę, pocieramy ją; urazimy ramię, chwytamy za nie. Kiedy jesteśmy zmęczeni i przytłoczeni, domagamy się przytulenia (a nawet przytulamy sami siebie, jeśli nikogo innego nie ma pod ręką). Nie dziwi zatem, że istnieją techniki i systemy dotykania odpowiednie dla najrozmaitszych sytuacji: od bólu czy napięcia mięśni, po problemy z trawieniem czy krążeniem.

Masaż terapeutyczny

Pomysł, żeby płacić kompletnie nieznajomej osobie za ugniatanie i głaskanie naszych kończyn i tułowia wydaje się bezwstydnym rozpasaniem. Ale choć to przyjemne, chodzi o coś więcej niż tylko gładzenie skóry. Masaż terapeutyczny (zwany także szwedzkim, bo to Szwed, Pehr Henrik Ling, opracował system naukowy, który nadal stanowi podstawę większości terapii masażem) jest czymś, co najprawdopodobniej nas spotka, kiedy zapiszemy się do masażysty. Zabieg będzie się składał z serii posuwistych ruchów, ugniatania, pocierania, poklepywania i wibracji, choć mogą też zostać włączone inne techniki, a celem tego wszystkiego będzie manipulowanie skórą, mięśniami, ścięgnami, więzadłami i tkanką łączną.

O korzyściach z niego można by napisać całą książkę (w samej rzeczy - nawet to zrobiono). Masaż poprawia ruchomość stawów, łagodzi stany zapalne, usuwa bóle i napięcia mięśniowe, zwiększa elastyczność i poprawia ukrwienie oraz przepływ limfy. Rozluźnia też i obniża stres. No i przynosi czysto zmysłową przyjemność z dotyku wyszkolonego profesjonalisty (oczywiście nie piszę tu o "roztarciu pleców", w zamian za które trzeba później zmywać).

Masaż sportowy

Wystarczy wstawić słowo "sportowy" przed słowem "masaż" i w zaskakującym tempie wyobrażenie muzyki i świec zostaje zastąpione widokiem przepoconych przebieralni i kontuzjowanych lekkoatletów z wyrazem determinacji na twarzy, których zdenerwowani fizjoterapeuci brutalnie przywołują do porządku. Tymczasem, nawet jeżeli nasz ostatni kontakt ze sportem miał miejsce 20 lat temu, masaż sportowy może nam dobrze zrobić: stres zawodowy, napięcie emocjonalne i wady postawy mogą wywoływać podobne objawy, jak sportowe kontuzje.

Masaż sportowy ma na celu zlikwidowanie napięcia wywołanego przez aktywność fizyczną w miękkich tkankach ciała, przez co zapobiega kontuzjom i przyśpiesza zdrowienie. Można w ten sposób leczyć zarówno ostre, jak i przewlekłe obrażenia.

Masaż sportowy podobny jest do terapeutycznego, jednak często jest głębszy i bardziej intensywny: odczuwa się go raczej jako rehabilitację niż pieszczotę. Bywa, że włącza się do niego inne techniki, takie jak uciskanie, rozciąganie i punktowy nacisk przypominający shiatsu.

Masaż głęboki może być częścią masażu sportowego albo występować jako osobna forma. Działa on na głębsze warstwy mięśni, usuwając przewlekłe napięcie ciała. W trakcie i bezpośrednio po zabiegu może być nieprzyjemnie, ale następnego dnia poczujemy się lepiej niż kiedykolwiek.

Masaż tajski

Tysiące turystów powracają z Tajlandii z błogimi opowieściami o wielogodzinnym masażu na plaży, kosztującym tyle, co kawa na wynos. Na szczęście, nie ma potrzeby tak daleko jechać, chociaż na miejscu zabieg będzie pewnie kosztował więcej niż ciastko. No i widok będzie gorszy.

Masaż tajski wywodzi się z hinduskiej ajurwedy, ale od tysiącleci jest wykorzystywany i udoskonalany przez Tajów. Masażyści wywierają rytmiczny nacisk na rozmaite partie ciała, posuwając się wzdłuż kanałów energii "sen". Zdarza się, że kończyny są rozciągane, a ciało układane w różnych pozycjach (masaż ten określany jest czasem jako "joga dla leniwych": ten sam efekt przy minimalnym wysiłku). Wyciągane bywają także uszy i palce rąk i nóg.

Jeśli przywykliście do leniwych muśnięć podczas relaksującego masażu, tajska odmiana was nieprzyjemnie zaskoczy. Ciężko zachować godność, kiedy rzucają człowiekiem po podłodze, a nacisk bywa bardzo silny. Po wszystkim jednak poczujemy się rozciągnięci, uspokojeni, może nawet uwierzymy, że wróciliśmy z Tajlandii.

Shiatsu

Słowo shiatsu oznacza po japońsku "nacisk palców". Masaż ten wywodzi się od starożytnych technik leczenia dotykiem, pochodzących z Chin. Został po raz pierwszy usystematyzowany przez Tokujiro Namikoshiego, założyciela Japońskiej Szkoły Shiatsu w 1940 roku. Od lat 60. jest oficjalnie uznaną w Japonii formą terapii.

Shiatsu nie tylko relaksuje. Pomaga na bóle pleców, głowy, stawów, sztywność karku, i ograniczoną ruchomość stawów, a ponadto na problemy trawienne, bezsenność, napięcie przedmiesiączkowe i inne schorzenia związane ze stresem. Technika wykorzystuje nacisk dłoni i delikatne manipulowanie ciałem, podobno także równoważy poziom "ki" (czyli energii). Podczas masażu pozornie niewiele się dzieje. Wielbiciele shiatsu twierdzą jednak, że jego efekty, choć subtelne, są potężne. A skoro wśród tych wielbicieli są i byli japońscy premierzy i Muhammad Ali, nie będziemy tego kwestionować.

Refleksologia

Terapia koncentruje się na stopach (czasem też na dłoniach, a nawet uszach), ale oparta jest na zasadzie, że określone punkty na stopach łączą się z wszystkimi innymi częściami ciała. Naciskając właściwy obszar na podeszwach i palcach stóp, masażysta może leczyć wszystko, co znajduje się powyżej kostki.

Istnieje wiele hipotez wyjaśniających zasady działania refleksologii. Niektórzy sądzą, że wpływa ona na układ nerwowy, inni, że chodzi o system kanałów energetycznych w ciele. Wygląda na to, że wywodzi się z medycyny starożytnej, jednak w swojej współczesnej formie została stworzona przez amerykańską terapeutkę Eunice Ingham w latach 30. i 40. ubiegłego wieku. Zwolennicy opisują doświadczenie jako uspokajające, redukujące stres i dodające energii. Twierdzi się także, że regularne seanse wspomagają odporność, przywracają równowagę organizmu i poprawiają krążenie, co z kolei skutkuje ograniczeniem bólów głowy, napięcia przedmiesiączkowego i bólu związanego z chorobami.

Rzecz jasna, lepiej nie próbować refleksologii, jeśli ma się problemy ze stopami lub kostkami. W przeciwnym przypadku - ściągamy skarpety i modlimy się, żeby nie łaskotało.

A jeśli mamy mało czasu…

Pełny masaż zajmuje zwykle co najmniej godzinę, może kosztować ponad 50 funtów i wiąże się z pewnymi niedogodnościami, na przykład z rozbieraniem się przed obcymi. Jeżeli uznamy, że to zbytek kłopotów, ale przemawia do nas wizja przyjemnego ugniatania, możemy się zdecydować na sesję w masującym fotelu. W wielu punktach w całym kraju można poddać się temu 10-20 minutowemu zabiegowi za cenę od 1 do 15 funtów. Całkowicie ubrani siadamy w specjalnym fotelu i rozkoszujemy się masażem shiatsu (siedząc normalnie wymasujemy sobie plecy, kark, głowę, ramiona i ręce). Jest oczywiście mały problem: po 15 minutach nikt jeszcze nie ma dosyć.''


Komentarze

Popularne posty